Jak pracujemy? Narzędzia, planowanie, czas, gruz i NDA
W 12 jakże zgrabnych punktach, podsumowujemy nasze metody pracy.
Jakiś czas temu Kamila Szwed zapytała, czy jest szansa zobaczyć jak pracujemy. Większość rzeczy, które robimy podlega pod NDA (ang. Non-disclosure agreement), więc dzielenie się nad czym pracujemy jest problematyczne. Biorąc pod uwagę bajzel na naszych biurkach, zaglądanie nam przez ramię… również nie buduje naszego komfortu.
Sprowokowało nas to jednak do rozmowy o tym jak pracujemy. W 12 jakże zgrabnych punktach, podsumowujemy nasze metody pracy. A jesteśmy w tym bardzo różni i może właśnie w tej różnorodności jest siła.
Dajcie znać, które metody są Wam bliższe i czy jesteście bardziej Team Piotr, czy Team Michał? Podzielcie się również swoimi patentami - może my się wcale na niczym nie znamy i jest też inny świat.
Fajnie, że się różnicie :) Mimo że jestem od lat fanką Piotrka i jego działań, to sposoby ogarniania roboty zbliżają mnie zdecydowanie do Teamu Michał :) Choć Piotr fajnie mówi o sortowaniu działań w bloki - godzinowe i pod kątem dni tygodnia - i to też jest mi bliskie z powodu ilości zadań zupełnie różnych i konieczności ciągłego przełączania się. Fajny odcinek. A napiszecie mi, co to za intro? Bo popracowałabym z tą muzą w tle ;)
Nie chcę się wymądrzać, ale trochę się zdziwiłem. Zawsze słuchałem Was na Substacku, a dziś przeniosło mnie do Spotify. I ten odcinek wysłuchałem na Spotify, ale zgłupiałem na kilka sekund — gdzie jestem i czy dobrze kliknąłem. A później jak obudził się we mnie duch, „nie znam się, ale się wypowiem”, to i tak wróciłem na Substacka żeby skomentować. Trochę na zasadzie jak się nauczy, tak mruczy. Ciekawe, czy tylko ja tak mam.
Z czasem i działaniem synchronicznym mam niezły problem. W czerwcu, lipcu, sierpniu było „biednie”, więc brałem zlecenia „jak leci”. Od września pojawiły się fajne zlecenia, które robię i jestem zadowolony (usatysafkjonowany). Tylko ta robota przyjęta w czerwcu, lipcu jest też przyjęta. Już jej nie chcę, ale zrobić trzeba. I tu pojawia się problem (prawie każdego roku) żeby zrobić wszystko doba robi się zbyt krótka.
Do wątku co można pokazać, a co NDA. Jest jeszcze kwestia, żeby pokazać coś, czego nie ma. Ostatnio gadałem na temat, że „może by i Amerykanie kupili TO szkolenie, bo u nich nie ma kto tego robić i jest strasznie drogo”. TO na próbę do pokazania okazało się szkoleniem z Office'a, albo zaproponuj coś, co im się spodoba. I do zrobienie szkolenia z Office'a nie mam ani kompetencji, ani czasu, bo nie wiadomo koniec końców, czy im się spodoba i coś z tego będzie. Więc co pokazać, jak nie wiadomo, czego dokładnie chcą. I stracę ten jakże mało konkretny temat, bo nie wiem, jak się do niego zabrać i co powiedzieć. Zostanie poczucie, że jakaś szansa przeszła koło nosa.
Do wątku o cenach Storyline'a — z punktu widzenia mimo wszystko początkującego — coraz częściej pojawia się ta kwestia w rozliczeniach z pracodawcą. „Jak nie masz licencji, a robisz to tylko dla nas, to dolicz sobie to stawki godzinowej po xyz, tak żeby Ci się zwróciło” — słowa zleceniodawcy. Co prawda była to kwestia 100$ a nie 1100$, ale to świadczy trochę o tym, że narzędzie to rzeczywiście ułamek ceny.
Odnośnie ekspertów. Przy kompleksowym robieniu szkolenia lubię pracować z ekspertami, ale wolę z książką. Chyba wynika to z tego, że eksperci są coraz częściej samozwańczy, albo są z łapanki, albo są rodziną zleceniodawcy, albo się z nimi nie zgadzam, albo zmieniają „zeznania” podczas prac, albo myślę sobie, niby tak, ale po co tak komplikować. I koniec końców, przy tematach, o których myślę, że mam pojęcie okazuje się, że po konsultacjach eksperckich i tak zostaję przy swoim (choćby dlatego, że podpisuję całość swoim nazwiskiem). No i jeszcze jedna kwestia, czyli jak sam zostaje ekspertem. Przeglądam ogłoszenia przetargowe. Jakiś temat wydaje mi się fajny, ale wymagają eksperta, więc zamykam i nie czytam dalej. Za kilka dni, coś mnie tknie i wczytam się dokładnie w ogłoszenie i oczekiwania. Okazuje się, że nie potrzebują eksperta tylko średnio zorientowanego użytkownika, który opowie jak z niego korzystać. Wymagania z serii banalne. No i startuję w przetargu, wygrywam i zostaję ekspertem. Tylko wciąż ze mnie średnio zorientowany użytkownik, który ciekawie opowiada o jakimś programie, a nie ekspert...